- Może zrobimy sobie takie dwudniowe wakacje na Rzarzącej Wyspie? -spytał Sokka podekscytowany.
- Hmmm... to niezły pomysł Sokka!- ucieszył się Aang- A co wy na to?- spytał się reszty Drużyny.
- Jak dla mnie spoko- powiedziała Toph.
- Dla mnie też- ucieszyła się Katara- Chwila relaksu każdemu się przyda.
- A ty Suki? Co sądzisz?- spytał Sokka.
- W sumie mogłabym jechać, słyszałam że moje koleżanki z Wojowniczek tam będą także myślę że będzie super zabawa.- odpowiedziała.
- No to super!- krzyknął Aang- W takim razie jutro jedziemy na mini wakacje.
- Tak Iskrzące Paluszki, ale to cie nie zwalnia z dzisiejszego treningu Magii Ziemi- odpowiedziała Toph z ironicznym uśmiechem.
- No dobra...- posmutniał Aang. Myślał że trening tym razem go ominie.- Ej a co z Irohem i mistrzem Paku?- zastanowił się Aang- Ich też chyba weźmiemy.
- Ktoś mnie wołał?-spytał stryjek Iroh wchodząc do jadalni, wypoczęty jak nigdy.
- Nie- odpowiedziała Katara- Myślimy nad tym czy ty i mój dziadek nie pojechalibyście z nami na dwudniowe wakacje na Rzarzącą Wyspę.Wujek Iroh gdy usłyszał ostatnie słowa czyli "wakacje na Rzarzącej Wyspie" w mgnieniu oka poleciał do swojego pokoju i wrócił już spakowany i gotowy do drogi.
- Ja się jak najbardziej piszę- odpowiedział.
- Tak, ale my jedziemy jutro- odpowiedziała Toph zaznaczając słowo jutro.
- Mi tam to różnicy nie robi, jadę i koniec kropka.- odpowiedział Iroh.Katara z Sokką poszli poszukać mistrza Paku. Odnaleźli go dopiero w ogrodzie.
- Dziadku!- krzyknęła Katara.
- O witaj Kataro- przywitał się Paku.
- Pojechałbyś może z nami na dwudniowe wakacje na Rzarzącą Wyspę?- spytała Katara.
- Jutro byśmy pojechali.- dopowiedział Sokka- Iroh też jedzie, a pomyśleliśmy, że było by fajnie gdybyście z nami tym razem pojechali.
- Hmmm... nigdy tam nie byłem więc w sumie mógłbym pojechać, ale liczę że ty Kataro i Aang nie zaniedbacie waszych treningów.- odpowiedział Paku.
- Nie, nie dziadku, ależ skąd, tylko, że jedziemy tam na dwa dni by wypocząć. Tobie też się to przyda, bo cały czas trenujemy- powiedziała Katara.
Aang i Toph szli na kolejny trening.
- Gdzie będziemy dzisiaj trenować?-spytał Aang.
- Tym razem wpadłam na pomysł byśmy jakby udoskonalili twoje widzenie za pomocą stóp-powiedziała Toph.- Idziemy do pobliskiej jaskini, pójdziemy w jej głąb. Tam musi być bardzo ciemno. Zresztą sama się uczyłam w jaskini od kretoborsuków także...
- Aha, oki. A co będzie utrudnieniem?- spytał Aang, znając pomysłowość Toph.
- No nie wiesz?! Co z tobą Iskrzące Paluszki?-spytała Toph- Przecież w jaskini są np pająki, nietoperze no i mnóstwo wyboi, stalaktyty i inne, także to się nazywa utrudnienie w wersji mega.
- O nie... i zgaduję że dodasz coś jeszcze od siebie?- spytał Aang zmartwiony.
- Się o tym przekonasz- powiedziała Toph.
- Toph, już chyba jesteśmy.- powiedział Aang.
- A i owszem, to ta jaskinia- powiedziała.
- Ale ona jest ogromna wręcz- powiedział Aang.
- I o to chodzi- powiedziała Toph.- Masz przepaske, przewiąż sobie nią oczy.
- Och, na serio, nawet tam nie weszliśmy, może lepiej będzie jak mi daszją w jaskini a nie przed nią?-zasugerował Aang.
- No dobra- powiedziała Toph.- Ale i tak czy siak jak pójdziemy dalej nic nie zobaczysz.
- Chyba że oświecę sobie drogę, a potem zgaszę płomień- powiedział Aang.
- Ups, nie ma tak łatwo- powiedziała Toph- To nie lekcja magii ognia.
- Wiem, wiem.- odpowiedział Aang
- Dobra już jesteśmy dosyć głęboko, masz przepaskę i zawiąż sobie nią oczy.- powiedziała Toph, po czym dała Aang'owi przepaskę.
Chłopak po omacku wziął ją do ręki
po czym zawiązał sobie oczy by nic nie widzieć.
Toph odeszła jeszcze bardziej w głąb
jaskini, nagle usłyszał huk. Wielki stalaktyt leciał prosto na
niego jednak w samą porę zrobił unik.
-Postaraj się Iskrzące Paluszki!-
krzyknęła Toph z głębi jaskini- Będziesz walczył na moim
poziomie czyli bez wzroku. Pamiętaj nie ma używania magii powietrza
i innych, na tej lekcji istnieje tylko magia ziemi, żadna inna! No
atakuj! Pokaż na co cię stać!
Po chwili wielkie słupy skalne zaczęły
wystawać z ziemi, co chwila chowając się i podnosząc wysoko do
góry. Aang skakał po nich by pokonać drogę do Toph. Nagle jeden z
nich wyrósł mu tuż przed oczyma ale chłopak zdążył odciąć go
za pomocą magii ziemi i walnąć w Toph, która szybkim ruchem ręki
zniszczyła go. Aang za pomocą magii poczuł jak Toph staje na
jednej nodze by drugą uderzyć w ziemię. Chciała go przewrócić
ale ten wyczuł w samą porę jej ruch. Dwoma ruchami rąk wykonał
ścianę która zatamowała atak Toph. Aang zaczął uderzać
pieściami w ścianę z jej drugiej strony duże odłamy skalne
poleciały prosto w Toph która je rozwalała za każdym uderzeniem
rąk. Jednak niespodziewała się że Aang przykłuje ją do sufitu
poprzez wytworzenie dużego stalaktytu, który wyrósł pod nią.
- Nieźle Aang, jednak to za mało żeby mnie łatwo pokonać!- krzyknęła Toph, po czym rozwaliła stalaktyt.Za pomocą wibracji w ziemi wyczuła Aanga, który stał pare metrów od niej. Z dwóch ścian jaskini powstała swego rodzaju pułapka, która o mały włos a zgnotłaby Aanga, jednak w samą porę zrobił unik.
- Toph! Oszalałaś?! Zabiłabyś mnie!- krzyknął Aang.
- Wybacz Iskrzące Paluszki, ale wydawało mi się że czułam czyjeś kroki z dali jaskini...
- Hmmm... -pomyślał Aang zdejmując opaskę.
- Oooo znowu je czuję.
- Chodźmy to sprawdzić- zasugerował Aang z pewnością, że na dzisiejszy dzień nastąpił koniec treningu.Płomień pojawił się na jego dłoni. Nagle obydwoje usłyszeli szum nietoptaków.
- Padnij!- krzyknęła Toph wywalając Aanga na ziemię.- I zgaś ogień! To nietoptaki!Aang posłusznie zgasił ogień. Przylgnął mocno do ziemi wraz z Toph. Po chwili obydwoje wstali.
- Jesteś cała?- spytał Aang.
- Tak, jest ok.Pare sekund potem usłyszeli huk. Błysk niebieskiego światła przeszył ciemności jaskini. Aang na moment jakby oślepł. Jednak po chwili wszystko było dobrze.
- Co to było?-spytał po chwili.
- Nie wiem ale czuje jakby coś się do nas zbliżało- powiedziała Toph- Tylko nie wiem co lub kto to jest...
- Yyy... może lepiej chodźmy stąd?- zasugerował.
- Nie, chodźmy zobaczyć. Czuję teraz jakby szedł w naszym kierunku jakiś człowiek.
- No to nie zwlekajmy- powiedział Aang,po czym na jego ręce pojawił się ogień.
Szli obydwoje w głąb jaskini. Woda
spływająca z sufitu kapała tworząc kałużę. Nagle coś trzasło
za nimi. Aang podskoczył wystraszony. Jednak to był tylko jeden ze
szczurów. Szli dalej. W pewnej chwili Toph przystanęła.
- On jest za tą skałą- powiedziała. W tej samej chwili uderzeniem swojej nogi rozwaliła skałę z niewielkiej odległości. Jednak nikogo tam nie było.
Aangowi zaś wydawało się jakby
widział czyjś cień. Jednak nie powiedział o tym.
- Czujesz go dalej?- spytał Aang.
- Tak jest gdzieś nie daleko. Ty też powinieneś go czuć- w końcu sam jesteś magiem ziemi.- powiedziała Toph.
Aang milczał. Nagle gwałtownie się
obrócił i zadał cios magią powietrza. Chłopiec został powalony
na ziemię. Światło na ręce Aanga zgasło. Jednak po zadaniu ciosu
ogień znowu się pojawił. Toph przykłuła chłopaka do ściany.
Aang przybliżył się. Zobaczył wystraszonego chłopca.
Ów chłopiec miał na sobie koszulkę
z krótkimi ramiączkami i szorty. Włosy miał w nieładzie. Na
koszuli plamy błota dawały o sobie znać jakby przed kimś uciekał.
- Kim jesteś?- spytał Aang.Chłopiec nie odpowiedział, milczał.
- Wyglądasz jakbyś był z narodu ognia?- kontynuował Aang.
- Bo jestem...- powiedział cicho chłopiec- Uciekłem.
- Przed kim?- spytała Toph.- Wojny już nie ma, panuje pokój, więc chyba nie miałeś przed czym uciekać.
- Owszem miałem.- odpowiedział chłopiec- Ściślej zostałem wygnany z mojej wioski, bo kradłem leki dla moich chorych rodziców, którzy nie mieli zbyt dużo pieniędzy. Zostałem postawiony przed sądem i za szkody jakie wyrządziłem musiałem ponieść jakąś karę. Najpierw chcieli mnie skazać na kopalnie węgla, ale zanim to się stało uciekłem. A ostatecznie dano mi zakaz wstępu na teren wioski. Czyli jakby wygnanie. Nie miałem się gdzie podziać więc zamieszkałem w tej jaskini.
- A jak zdołałeś uciec gdy cię aresztowano?- spytała Toph- Nie wyglądasz mi na maga.
- Owszem, nie jestem magiem, ale świetnie walczę. To że trenowałem od najmłodszych lat pomogło mi w ucieczce.
- To ile ty masz lat?- spytał Aang.
- Za pare miesięcy skończę 14.Toph po tej krótkiej rozmowie z nieznajomym uwolniła go.
- Może poszedłbyś z nami?- zasugerował Aang- Musisz być głodny a my mamy mnóstwo jedzenia w świątynii. No i pokoi też nie brakuje.
- Mógłbym?- spytał zdziwiony chłopak, masując swoje obolałe kostki u rąk, które zostały przykłute do ściany jaskinii.
- Jasne- powiedziała Toph- O ile reszta Drużyny się zgodzi byś został. Ja się zgadzam, przynajmniej będzie ciekawiej. Można powiedzieć że zastąpisz nam Zuko- ucieszyła się Toph- Chociaż szkoda że nie jesteś magiem bo było by więcej zabawy, ale trudno... polubicie się z Sokką.
Chłopiec nie odezwał się. Jedynie na
jego twarzy pojawił się lekki uśmiech. Aang i Toph wyszli z
jaskini, chłopiec szedł za nimi. W pewnej chwili stanął i
odwrócił się, spojrzał na jaskinię. Jednak natychmiast się
obrócił i dołączył do Aanga i Toph.
Wybiła piąta po południu gdy cała
trójka doszła do wejścia Świątynii Powietrza.
- Najpierw poznasz naszych przyjaciół- powiedział Aang
- Potem znając życie Katara się tobą zajmie, da ci ubranie i w ogóle- powiedziała Toph- A my tym czasem wrócimy do treningu magii ziemi.
- Ooo nie! Na serio Toph?! Przecież już mi dałaś dzisiaj wycisk i to niezły- zaczął marudzić Aang.
- Nie marudź uczniu.- powiedziała Toph- Pamiętaj że to ja decyduję kiedy się lekcja kończy.
- No ok, ok.- zgodził się niechętnie Aang.
- Będę mógł popatrzeć na waszą lekcję?- spytał chłopiec.
- Jasne!- powiedział Aang- Będziesz mnie dopingował w razie czego. Wierz mi Toph to ostra nauczycielka.
Po chwili milczenia dodał:
- Aaaa... no tak wybacz nie przedstawiłem ci się- przypomniał sobie Aang- Jestem Aang i miło mi cię tak w ogóle poznać.
- Ja jestem Kin.- chłopiec uśmiechnął się do swoich nowych przyjaciół, po chwili dodając- A ty jesteś Toph, prawda?
- Tak- odpowiedziała.
- Jesteś niewidoma?- spytał zaskoczony, bo zauważył, że dziewczyna nie odwzajemniła uśmiechu tak jak Aang.
- Tak.- odpowiedziała- Nie wiem czy się domyślasz, ale dokładnie wiem gdzie stoisz. Może i tego nie zauważyłeś gdy cię zaatakowałam w jaskini.
- Właśnie nie, dopiero teraz mi to uświadomiłaś- powiedział Kin- Wiem, że jesteś magiem ziemi, ale jak ty właściwie widzisz?
- Poprzez stopy. Wielu osobom muszę to tłumaczyć że widzę poprzez wibracje w ziemi, stąd wiem gdzie kto jest i kto jaki ruch wykonuje. Można powiedzieć że to mój sposób na życie.
- Wow, to jest bardzo ciekawe. Nigdy nie spotkałem niewidomego maga ziemi- zaciekawił się chłopak.
- I zapewne potężnego, niewidomego maga- dopowiedział Aang.
- A i owszem. Widziałem wielu ślepych ludzi, ale nigdy żeby któryś z nich był magiem czegokolwiek. Zawsze to byli prości ludzie, zazwyczaj biedni i ubodzy, którzy żebrali na ulicach w sumie tak samo jak ja. Ale oni byli praktycznie bezbronni. Ktoś by na nich napadł a oni nie mieli by szans, natomiast ty nie jesteś taka.
- Wiesz, jeszcze się przekonasz co potrafię- powiedziała Toph prostując ręce i zginając u nich palce- Nawet i dzisiaj na naszej lekcji z Aangiem.
- Tak, ale póki co musisz poznać naszych przyjaciół- powiedział Aang.W tym samym czasie weszli do kuchni.
- Ooo a wy już po lekcji magii ziemi?- spytała zdziwiona Suki, która w między czasie była sama w kuchni z Sokką. Po jej zaskoczeniu widać było, że im przerwali w czymś bardzo ważnym.Sokka podskoczył, ponieważ siedział tyłem do wejścia.
- Nooooo... nie do końca. Ale przynajmniej mamy nowego przyjaciela. Oto Kin- powiedział Aang uśmiechnięty, gdy przedstawiał swojego kolegę.
- No no widzę że ciebie i Toph zawsze jakieś przygody muszą spotkać w czasie treningu- powiedział Sokka- Miło cię poznać Kin.
- Masz rację Sokka, chociaż przygody to my mamy wszyscy. Iiii... niekoniecznie podczas treningu magii ziemi, ale tak to jest jak się ćwiczy w ciemnej jaskini- powiedział Aang- Ale dobra nieważne, potem doończymy z Toph nasz trening. Najpierw musicie poznać Kina. Wiecie może gdzie jest Katara?
- Tak, z naszym dziadkiem w ogrodzie, ćwiczą magię wody- powiedział Sokka.
- Aha, dzięki wielkie. To ja lecę ją poszukać a wy w tym czasie się poznajcie bliżej- powiedział Aang,po czym wyszedł z kuchni.
- Bądź uważna Kataro! Twoje ruchy mają być płynne. Ta technika wymaga wielkiej precyzji i...
- Kataro!- podbiegł Aang przerywając mistrzowi Paku- O, przepraszam mistrzu, że ci przerwałem lekcję z Katarą- powiedział widząc lekko zdenerwowanego Paku, który był przy okazji ochlapany wodą.
- O matko! Przepraszam dziadku, że cię ochlapałam. Już to naprawię- powiedziała Katara. Za pomocą magii wysuszyła w mig ubranie dziadka, który przed chwilą był cały mokry.- Tak Aang? Co się stało?
- Musisz kogoś poznać- powiedział Aang po czym zaczął ciągnąć ją za rękę by poszła za nim.
- Ale kogo?- spytała.
- Kina, naszego nowego przyjaciela- odpowiedział Aang- Można powiedzieć że znaleźliśmy go w jaskini w czasie treningu magii ziemi. Jednak wystraszył nas bo było ciemno więc go jakby zaatakowaliśmy... ale wzięliśmy go ze sobą. Opowiedział nam swoja historię w drodze do Świątynii. Chciałem ci się spytać czy masz może jakieś ubranie z Plemienia Wody w pralni. Oczywiście chłopięce- zaśmiał się Aang- Jest też troche brudny i głodny. Suki się nim na razie zajęła ale chciałbym znaleźć dla niego jakieś ubranie i przy okazji żebyś go poznała.
- No dobrze, Aang. A wiesz chociaż kim on jest?- spytała Katara
- Tak, opowiadał nam. Zresztą sama go o to zapytasz w między czasie, bo coś czuję że zostanie on z nami na dłuższy czas- powiedział Aang.
- No dobrze, to chodź do pralni, tam znajdziemy jakieś ciuchy dla niego.
- Dobrze- powiedział Aang, po czym obydwoje poszli w kierunku pralni.Na sznurze wisiał jego stary strój z czasów kiedy był jeszcze Kuzonem.
- O masz to się nada- powiedziała Katara, ściągając strój.
- Tak, nada się, on jest akurat prawie że w moim wieku- powiedział Aang po czym wziął ubrania i poszedł po nowego znajomego, który jak widać było po "odgłosach" z jadalni świetnie się dogadywał z resztą osób.
- Kin, chodź, przyniosłem ci ubranie.- powiedział Aang- Domyślam się że zawitasz u nas na dłużej więc pokażę ci twój nowy pokój.Kin wstał i poszedł z Aangiem.
- Jeju, ale wielka ta Świątynia...- zastanowił się- Nigdy tu nie byłem.
- Wiem, na początku trudno jest się zorientować, ale jak ktoś tu mieszkał od najmłodszych lat no to wszystko pamięta- powiedział Aang.- Ta Świątynia nic się nie zmieniła. Jest taka jaką ją pamiętam. Tylko że właśnie kiedyś tętniła życiem. Oczywiście przed wojną... A dopiero niedawno my się tutaj wprowadziliśmy.
- Widać- uśmiechnął się Kin- Jesteście z różnych plemion. Widać to po strojach no i właśnie magii. Tylko ty jesteś inny niż oni... Właśnie między innymi przez to że masz taki strój, którego nigdy wcześniej w życiu nie spotkałem...
- No tak- powiedział Aang również się uśmiechając- W sumie jako jedyny noszę taki strój, bo jestem dalej ostatnim magiem powietrza. Ale jakoś się z tym pogodziłem. Nawet i z tym że jestem Avatarem chociaż na serio nie chciałem nim być. Wiem, niby to takie super i w ogóle, ale jednak nie zawsze...
- Ale możesz kontaktować się z duchami więc...- powiedział Kin- Znam osoby które straciły bliskich w różnych okolicznościach i dużo by dały żeby zobaczyć ich znowu. Ty zaś zobaczyłeś zapewne swojego mistrza i przyjaciół.
- Masz rację- uśmiechnął się Aang- Już jesteśmy. Tutaj jest twój pokój. Rozgość się. A za pół godziny jak chcesz możesz przyjść na mój trening.Po tych słowach Aang wyszedł z pokoju.
***
- Dobra Iskrzące Paluszki- powiedziała Toph- Atakuj mnie. Tym razem będę się tylko bronić, nie będę cię atakować. Ale na następnym treningu nasze role zmienią się. Ty będziesz się bronił przed moimi atakami.
- No ok Toph. A jest jakieś utrudnienie?- spytał Aang.
- Oj i owszem.- powiedziała z przekąsem Toph- Katara zgodziła się pomóc nam w treningu. Tyle że ona będzie cię atakować i ci przeszkadzać w atakach na mnie.
- Kataro!- krzyknął Aang- Musisz mi to robić?
- Spokojnie, postaram się delikatnie atakować- powiedziała uśmiechnięta Katara- Potraktuj to jako trening dwa w jednym, w końcu poćwiczysz magię wody i ziemi.
- Oki, no to będzie ciekawie- powiedział Aang uśmiechnięty i gotowy do pracy. A magię wody też mogę stosować?- spytał Aang.
- Jasne!- powiedziała Toph- Ale tylko przeciwko Katarze. W końcu nie po to ćwiczymy przy oczku wodnym. Dobra Kataro stań za tą linią.Toph tupnięciem nogi zrobiła głęboką linię/pole ataku Kataru.
- Oki- powiedziała Katara po czym stanęła w wyznaczonym polu.
- A ty Iskrzące Paluszki staniesz tam- po raz kolejny Toph tupnęłą nogą mówiąc to.Kolejna linia się utworzyła.Aang stanął tam po czym cała trójka przyjęła pozycję bojową. Z lotu ptaka ich ustawienie przypominało duży trójkąt.Aang zaczerpnął dużo wody i paroma ruchami powalił Katarę, po czym atak za pomocą magii ziemi skierował na Toph. Ku niej ruszyła duża ściana. Jednak ta ją rozkruszyła. Gdy tylko Aang oddał cios w kierunku Toph, poczuł na swoich plecach wodny bicz Katary. Aang utworzył 3 ściany które zabezpieczały go od tyłu z prawej i lewej strony od ataków Katary. Mógł jakby swobodnie atakować Toph. Duże głazy poleciały w jej stronę. Jednak ta robiła sprawne uniki. Ostatni z nich niespodziewanie by w nią uderzył gdyby go nie rozkruszyła. Jednak Aang nie odpuścił i puścił w jej kierunku coś na kształt ziemistej fali, która ją powaliła na ziemię.
- Nieźle Iskrzące Paluszki!- krzyknęła Toph.Jednak Aang nie odpowiedział gdyż Katara rozbiła jego ścianę. W jego kierunku poleciały kolejne wodne bicze, które uniknął sprawnie. Jeden z nich Aang zdołał przechwycić i zamrozić. Katara miała jakby problem z uwolnieniem się od niego. Zanim rozkruszyła lód, wielka fala wodna ją powaliła.
- Brawo Aang!- krzyknęła Katara.Walka się skończyła. Obie dziewczyny zostały powalone na ziemię. Aang spocił się bardzo przy tak wielu atakach. Kin cały czas obserwował walkę siedząc na ziemi. Chłopiec był pod wrażeniem umiejętności wszystkich wojowników. Jednak najbardziej wpatrzony był w Toph.
- I jak Kin?- spytał Aang dysząc lekko z wysiłku.
- Ciekawie- uśmiechnął się chłopiec. Po chwili wstał ze swojego miejsca i dopowiedział- Jeszcze ciekawiej taka walka w twoim wykonaniu musi wyglądać w Stanie Avatara.
- Fakt- przytaknął Aang- Ale staram się nie wchodzić w Stan Avatara zbyt często. To taka moja ostateczność.
- Rozumiem- powiedział Kin po czym dodał- Może kiedyś będę miał okazję zobaczyć cię w akcji.
- Chciałbyś może zobaczyć jak latam na lotni?- spytał Aang.
- Nie, dzięki, jeszcze chciałbym troche pozwiedzać Świątynię i w ogóle. Ale może mi jutro pokażesz- zasugerował Kin.
- Dobra to jak chcesz to tutaj zostań. My z Katarą wracamy do Świątynii, a ty Toph idziesz?-spytał Aang.
- Nie- powiedziała Toph- Przejdę sie po okolicy i postaram się przyjść na kolacje, ale nie gwarantuje. W razie czego sie nie martwcie.
- Oki, jak chcesz- powiedziała Katara.Po chwili już ich nie było widać. Toph również poszła w swoją stronę do lasu. Kin został sam na polanie z oczkiem wodnym.Toph doszła do końca lasu. Usiadła na jego skraju. Pare metrów pod nią było słychać szum wody. Niedaleko był wodospad. Dziewczyna gwałtownie wstała, bowiem poczuła drżenie ziemi.
- Kto idzie?!- krzyknęła.
- To ja- powiedział Kin.
- A to ty- zdziwiła się Toph- Po co tu przyszedłeś?
- Tak poprostu.- uśmiechnął się chłopak.
- Chciałam pobyć sama troche- powiedziała siadając z powrotem na ziemi.
- Ja chciałem zwiedzić Świątynie, ale zrezygnowałem. Będę miał wiele okazji- powiedział chłopak- Czemu chcesz być sama?- spytał po chwili.
- Poprostu-powiedziała dziewczyna.- Czasami czuję taką potrzebę. Tak to zawsze jestem z nimi. Jest śmiesznie i w ogóle. No chyba że chodzi o czasy gdy była wojna ale teraz jest wszystko poukładane.
- Racja.- uśmiechnął się chłopiec- Jest znacznie lepiej niż było, jednak w sumie u mnie w moim miasteczku nie jest jeszcze tak... nie sądzę żeby się za wiele zmieniło.
- To są powolne zmiany- zauważyła Toph- ale za niedługo różnice będziesz widział.
- Może i bym zobaczył ale nie mogę tam wrócić...- powiedział zasmucony chłopiec.
- A no tak, zapomniałam że cie przecież wygnali...- przypomniała sobie Toph.
- A ty właściwie skąd jesteś?- spytał chłopiec.
- Z takiego miasteczka w Królestwie Ziemi.- powiedziała Toph- W sumie to uciekłam od rodziców. Owszem są zamożni, nigdy niczego mi nie brakowało, ale tak z pozoru. Jestem niewidomym magiem właśnie i z powodu tego że nie widzę chcieli mnie jakby chronić. Przez to nie miała przyjaciół, aż właśnie uciekłam z Aangiem, Katarą i Sokką. To są moi najlepsi przyjaciele. Myślę że każdy kto ich pozna może uważać ich za swoich przyjaciół. Nie są fałszywi ani nic... Zresztą sam widzisz- uśmiechnęła się Toph.
- Fakt- powiedział Kin.
- Wiesz co dużo bym dała żeby móc ich zobaczyć... a tak tylko czuję gdzie są i nic więcej. Ciebie też bym chciała zobaczyć. Wiedzieć jak wyglądasz i w ogóle... - zamyśliła się Toph.
- Cóż raczej takiej okazji to nie będziesz miała. No chyba że sie stanie jakiś cud i będziesz mogła widzieć- powiedział Kin po czym chwycił ją za rękę.
- Myślisz?- spytała niedowierzająco- Myślisz że mogłabym widzieć?
- Nie powiem ci bo nie wiem- powiedział ciepło Kin- Ale na świecie są tak niezwykłe miejsca że wszystko sie może stać. Na przykład Oaza Duchów na Biegunie Północnym.
- Fakt- uśmiechnęła się Toph.Słońce zaczęło zachodzić.
- Wiesz, chyba będziemy musieli się zbierać- powiedziała Toph.
- Ech spokojnie- powiedział Kin- Możemy tutaj jeszcze posiedzieć, zresztą powiedziałaś że może się spóźnisz na kolację więc...
- No ok- powiedziała Toph. Położyła się na trawie. Zamknęła oczy. Promienie słońca oświecały jej twarz. Widać było że marzyła o tym by móc wreszcie kiedyś zobaczyć świat.Niespodziewanie poczuła jak ktoś ją całuje. Zarumieniła się. Jednak w pewnej chwili się zerwała i powiedziała:
- Co ty robisz?!- spytała Toph Kina.
- Nic, poprostu mi się podobasz- powiedział chłopak.
- Ta jasne...- powiedziała Toph
- Mówie prawde- powiedział chłopak.
- Dobra wiem, że nie kłamiesz, ale ledwo się znamy!- krzyknęła Toph.- Gdybyśmy się nie znali to byś pewnie już oberwał ode mnie. I to solidnie.Po chwili Toph postanowiła wrócić do Świątyni nikomu nic nie mówiąc...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz