Translate

wtorek, 24 czerwca 2014

Księga 4 Rozdział 4: M jak miłość

Drugą połowę dnia chciał spędzić tylko z Katarą. Myśli jego skierowane były tylko wokół niej. Nie wiedział za bardzo jak sprawić, by ten dzień był lepszy i bardziej niezwykły niż pozostałe. Postanowił przygotować piknik na plaży.
Wszyscy byli zajęci. Aang poszedł do kuchni. W spiżarnii znalazł kosz. Przygotował tonę kanapek, wziął kilka szklanek i coś do picia. W swoim pokoju znalazł koc i kilka ręczników w razie gdyby oboje mieli ochotę wykąpać się w morskiej wodzie.
Schował kosz pod łóżko. W pewnym momencie zapukała Katara.
- Aang?- spytała niewiedząc czy jej chłopak znajduje się w swoim pokoju.
- Tak.- odpowiedział.
- Chciałam z tobą pogadać. Na temat tego co się stało.- powiedziała siadając na przeciwko Aanga- Czemu straciłeś wtedy panowanie nad żywiołem? Jak było na treningu magii ognia? Było tak samo?
- Tak. Najpierw mimo wysiłku nie mogłem stworzyć jakiegoś większego płomienia. Płomień taki, że nawet zapałką da się większy zapalić- powiedział ze smutkiem- Potem spróbowałem jeszcze raz. Ogień buchnął z mojej ręki. Tak samo z magią wody. Było identycznie. Sama widziałaś.
- Tak, widziałam- powiedziała Katara- Zdziwiło mnie to. Mogłeś być lekko osłabiony po tym twoim wypadzie do Świata Duchów. I to mnie nie zdziwiło, ale fakt że nagle powstała tak ogromna fala nad którą nie umiałeś zapanować.
- Rozumiem.- powiedział Aang- Wiesz co, najdziwniejsze w tym wszystkim jest to że nad powietrzem panuje tak samo jak ty i Sokka znaleźliście mnie. Na treningu Iroh poprosił mnie bym spróbował utworzyć kulę powietrza. Udało się, mogłem na niej jeździć tak jak zawsze. Nie to co z innymi żywiołami. Gdy Iroh poszedł panowałem normalnie nad ziemią, ogniem i wodą.
- Coś tu nie gra...- powiedziała zamyślona- Gdy byłam początkowym magiem ledwo co umiałam zrobić porządną kulę wody. Woda jest częścią mnie. Bez magii trudno byłoby mi żyć. Tak samo jak ogień jest częścią Zuko, czy ziemia częścią Toph albo powietrze częścią ciebie.
- Wiem... Powietrze jest moim prawdziwym żywiołem. Z resztą nie jest tak. To dziwne uczucie panować nad 4 żywiołami. Wolałbym doskonalić się w jednym.
- Aang, ziemia, ogień i woda także są częścią ciebie. Nieodłączną częścią. Inni Avatarzy też mieli swój główny, ulubiony żywioł który bardziej niż inne był ich częścią.- powiedziała Katara.
- Wiem. Kataro, chciałbym zmienić temat.- powiedział- Chciałabyś pójść może ze mną na piknik?- spytał nieśmiało.
- Oczywiście!!!- krzyknęła Katara- Może to nam poprawi humory... Ale tylko ty i ja?
- Tak.- odpowiedział uradowany Aang.
- To idę się przebrać w jakąś ładniejszą suknię- powiedziała po czym w podskokach wybiegła z pokoju Aanga.
***
Aang po dwóch godzinach zapukał do pokoju Katary. Trzymał w jednej ręce kosz z jedzeniem, kocem i ręcznikami. Gdy Katara otworzyła drzwi pomyślał że to anioł. Zaczerwienił się na jej widok. Włosy spięte w stylu plemienia wody. Śliczna niebieska sukienka. Naszyjnik mamy z symbolem Plemienia Wody . Sukienka była delikatna. Miała kilka wastw jednak gdy wiatr zawiał Katara wyglądała w niej jak sama księżniczka. Miała lekki makijaż. Aang przyznał że bardzo pasowały do niej niebieskie odcienie.
- To co, idziemy?- spytała Katara.
- Co?... Tak,tak- powiedział Aang. Był pod takim wrażeniem że nie dosłyszał jej pytania.
***
- Idziemy pod drzewa. A gdy się rozstawimy i zjemy coś pójdziemy na spacer po plaży, dobrze?- zaproponował Aang gdy szli na plażę.
- Jasne. Wzięłam mój strój kompielowy. Mam nadzieje że też masz swój...- powiedziała Katara.
***
- Aang, jak tu jest przepięknie!!!- krzyknęła podekscytowana Katara.
- Wiem, przez to wybrałem to miejsce- powiedział Aang.
Znaleźli idealne miejsce na plaży. Cień pod drzewem dawał lekką ulgę. War lał się z nieba mimo że południe minęło. Morskie fale uderzały o brzeg.
Katara zdjęła sukienkę pod którą miała swój strój. Aang także ściągnął swoje ubrania pozostając w kompielówkach. Wzięli się za kanapki przygotowane przez Aanga. Byli bardzo głodni. Długo musieli iść zanim dotarli na plażę. Po wypełnieniu swoich żołądków Aang zaproponował Katarze troche zabawy:
- Kataro, idziemy teraz do wody. Co ty na to?- spytał Aang.
- Jasne! Chyba głównie po to tu przyszliśmy!- powiedziała Katara wstając i biegnąc do wody.
Aang ruszył za nią. Biegiem wskoczył do wody. Ochlapała Katarę która wchodziła bardzo powoli by przyzwyczaić ciało do zmiany temperatury.
- Aang!- krzyknęła, po czym zrobiła falę wodną która uderzyła prosto w Aanga.
- A więc to tak!- krzyknął Aang- Wodna wojna!
Ochlapywali się wodą za pomocą magii. Wspaniale się przy tym bawili. Aang cieszył się strasznie. W mig zapomniał o dzisiejszych nieudanych treningach. Przy Katarze nie czuł presji ćwiczeń. Czuł się zupełnie inaczej. Inaczej niż Avatar. Czuł że jest zwyczajnym chłopakiem.
Katara zapomniała o wszystkim. Liczyła się tylko ta chwila, nic więcej.
Po godzinie wojny wodnej Aang i Katara wyszli wreszcie z wody.
- Chodź, osuszmy się troche. A potem idziemy na spacer po skalistej części plaży- zaproponował uśmiechnięty Aang.
Poszli oboje osuszyć się no i założyć buty by nie pokaleczyć nóg.
Szli oboje po skałach. W pewnej chwili Katara poślizgnęła się na jednej ze skał. Aang chwycił ją w ostatniej chwili za rękę. Katara zaczerwieniła się. Chłopak trzymał ją za rękę przez cały dalszy spacer. W tym czasie oboje opowiadali o swoim dzieciństwie:
- Aang, wiem że nigdy nic nam nie mówiłeś jednak muszę cię zapytać...- powiedziała Katara- Co się stało z twoimi rodzicami?
- Nie wiem nic na ich temat. Kiedyś pytałem się Gyatso. Nic mi nie odpowiedział.- powiedział Aang.- Ty przynajmniej znałaś ich. Gdy o nich mówie mam wrażenie że nie kochali mnie...
- Aang, nie mów tak.- powiedziała Katara- Kochali cię. Nie wiesz co się stało. Może byli biedni i nie chcieli skazać cię na ciężki los.
- Może... Jednak nie rozumiem czemu mnie oddali...- powiedział Aang- Nie wiem o co im chodziło. Nawet gdy podrosłem nigdy ich nie widziałem na oczy. Wolałem zapomnieć o nich.
- Zapomnieć nigdy nie da się. Byli twoimi rodzicami. Nie zapomnisz o nich. Nigdy nie zapomnę tego jak umarła moja mama. Płakałam przez wiele miesięcy z tęsknoty za nią. Z czasem pogodziłam się że nigdy jej nie zobaczę. Pozwoliłam odejść jej. Musiałam dalej żyć. Jednak gdy mój tata wyjechał by bronić Królestwa Ziemi czułam ten sam strach. Myślałam że nigdy go nie zobaczę. A pod koniec wojny zobaczyłam. Może ty spotkasz kiedyś ich. Wybaczyłbyś im to?- spytała Aanga.
- Nie wiem. Co do nich mam mieszane uczucia. Gyatso i przyjaciele ze Świątynii byli moją prawdziwą rodziną. - odpowiedział.
- A myślałeś żeby kiedykolwiek z nimi porozmawiać?- spytała Katara.
- Nie, nigdy- odpowiedział Aang- Nie jestem gotowy na to. Poszedłbym do Świata Duchów, spotkał ich i co dalej...
Reszta spaceru była milczeniem. Na twarzach Katary i Aanga pojawił się wyraz smutku i bólu. Chwilę później Aang powiedział:
- Wracajmy już na plażę.
Wrócili bardzo szybko. Obydwoje położyli się na kocu. Słońce chyliło się ku zachodowi. Niebo nabrało różnych barw tak samo jak słońce.
- Jak pięknie...- powiedziała Katara zachwycona zachodem. Oddech zaparł jej w piersiach. Serce zaczęło bić mocniej.
W pewnym momencie na policzkach Aanga jak i Katary pojawiły się rumieńce. Byli blisko siebie trzymając się za ręce. Obydwoje obrucili głowy. Patrzyli na siebie przez chwilę po czym ich usta styknęły się. Słońce w tym czasie zachodziło. Nie odsuwali się od siebie ani na krok. Czuli się jak w niebie. Siedzieli na kocu przy zachodzie i całowali się jak nigdy. Aang nie mógł uwierzyć w to co robi a jednak nie przestawał. To był moment w którym był tylko on i Katara. Nic się nie liczyło. Katara czuła dokładnie to samo. Nagle Aang przestał.
- Przepraszam, coś się stało- spytała Katara.
- Nie, nic- odpowiedział- poprostu nie chce mi się wierzyć że to robimy.
- A jednak musisz uwierzyć- odpowiedziała w spokoju.
Katara z powrotem przysunęła się do niego po czym ich pocałunek trwał dalej. Ostatecznie nie siedzieli lecz leżeli na kocu. Zrobiło się już ciemno. Mogliby tak bez przerwy jednak musieli przerwać. Bez słowa z rumieńcami zaczęli się zbierać. " To był najpiękniejszy dzień mojego życia" pomyślał Aang gdy wracali.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz