Drugą połowę dnia chciał spędzić tylko z Katarą. Myśli jego skierowane były tylko wokół niej. Nie wiedział za bardzo jak sprawić, by ten dzień był lepszy i bardziej niezwykły niż pozostałe. Postanowił przygotować piknik na plaży.
Wszyscy byli zajęci. Aang poszedł do kuchni. W spiżarnii znalazł kosz. Przygotował tonę kanapek, wziął kilka szklanek i coś do picia. W swoim pokoju znalazł koc i kilka ręczników w razie gdyby oboje mieli ochotę wykąpać się w morskiej wodzie.
Schował kosz pod łóżko. W pewnym momencie zapukała Katara.
- Aang?- spytała niewiedząc czy jej chłopak znajduje się w swoim pokoju.
- Tak.- odpowiedział.
- Chciałam z tobą pogadać. Na temat tego co się stało.- powiedziała siadając na przeciwko Aanga- Czemu straciłeś wtedy panowanie nad żywiołem? Jak było na treningu magii ognia? Było tak samo?
- Tak. Najpierw mimo wysiłku nie mogłem stworzyć jakiegoś większego płomienia. Płomień taki, że nawet zapałką da się większy zapalić- powiedział ze smutkiem- Potem spróbowałem jeszcze raz. Ogień buchnął z mojej ręki. Tak samo z magią wody. Było identycznie. Sama widziałaś.
- Tak, widziałam- powiedziała Katara- Zdziwiło mnie to. Mogłeś być lekko osłabiony po tym twoim wypadzie do Świata Duchów. I to mnie nie zdziwiło, ale fakt że nagle powstała tak ogromna fala nad którą nie umiałeś zapanować.
- Rozumiem.- powiedział Aang- Wiesz co, najdziwniejsze w tym wszystkim jest to że nad powietrzem panuje tak samo jak ty i Sokka znaleźliście mnie. Na treningu Iroh poprosił mnie bym spróbował utworzyć kulę powietrza. Udało się, mogłem na niej jeździć tak jak zawsze. Nie to co z innymi żywiołami. Gdy Iroh poszedł panowałem normalnie nad ziemią, ogniem i wodą.
- Coś tu nie gra...- powiedziała zamyślona- Gdy byłam początkowym magiem ledwo co umiałam zrobić porządną kulę wody. Woda jest częścią mnie. Bez magii trudno byłoby mi żyć. Tak samo jak ogień jest częścią Zuko, czy ziemia częścią Toph albo powietrze częścią ciebie.
- Wiem... Powietrze jest moim prawdziwym żywiołem. Z resztą nie jest tak. To dziwne uczucie panować nad 4 żywiołami. Wolałbym doskonalić się w jednym.
- Aang, ziemia, ogień i woda także są częścią ciebie. Nieodłączną częścią. Inni Avatarzy też mieli swój główny, ulubiony żywioł który bardziej niż inne był ich częścią.- powiedziała Katara.
- Wiem. Kataro, chciałbym zmienić temat.- powiedział- Chciałabyś pójść może ze mną na piknik?- spytał nieśmiało.
- Oczywiście!!!- krzyknęła Katara- Może to nam poprawi humory... Ale tylko ty i ja?
- Tak.- odpowiedział uradowany Aang.
- To idę się przebrać w jakąś ładniejszą suknię- powiedziała po czym w podskokach wybiegła z pokoju Aanga.
***
Aang po dwóch godzinach zapukał do pokoju Katary. Trzymał w jednej ręce kosz z jedzeniem, kocem i ręcznikami. Gdy Katara otworzyła drzwi pomyślał że to anioł. Zaczerwienił się na jej widok. Włosy spięte w stylu plemienia wody. Śliczna niebieska sukienka. Naszyjnik mamy z symbolem Plemienia Wody . Sukienka była delikatna. Miała kilka wastw jednak gdy wiatr zawiał Katara wyglądała w niej jak sama księżniczka. Miała lekki makijaż. Aang przyznał że bardzo pasowały do niej niebieskie odcienie.
- To co, idziemy?- spytała Katara.
- Co?... Tak,tak- powiedział Aang. Był pod takim wrażeniem że nie dosłyszał jej pytania.
***
- Idziemy pod drzewa. A gdy się rozstawimy i zjemy coś pójdziemy na spacer po plaży, dobrze?- zaproponował Aang gdy szli na plażę.
- Jasne. Wzięłam mój strój kompielowy. Mam nadzieje że też masz swój...- powiedziała Katara.
***
- Katara! Toph! Sokka! Iroh!- krzyknął Aang- Mamy zaproszenie od Zuko! Na bal!
- Bal?!- krzyknęła Toph otwierając drzwi do pokoju- O nie! Znowu te tańce…
- Nie musisz tańczyć jak nie chcesz- powiedziała Katara.
- Wiem ale to okropne gdy inni tańczą i tupią nogami… Dobra pojade ale tylko ze względu na Zuko- powiedziała Toph.
- Aang, a musimy tak wcześnie lecieć. Jest przynajmniej 5 rano!- powiedział Sokka.
- Tak musimy. Jutro jest bal. Zostaniemy na kilka dni u Zuko a potem wrócimy do Świętynii.- odpowiedział Aang.
***
- Hop! Hop!- krzyknął Aang gdy wszycy wsiedli na Appę.
Po kilku długich godzinach lotu pasażerowie usłyszeli:
- Jesteśmy na miejscu.
- No nareszcie!- powiedział Sokka.
Appa wylądował na dziedzińcu królewskim. W tym czasie Władca Ognia wyszedł przyjaciołom na spotkanie. Był przeszczęśliwy gdy zobaczył stryja.
Gdy wszyscy zsiedli i przywitali się z Zuko grupka udała się do pałacu. Był ogromny. Sokka dziwił się jak Zuko się tutaj orientuje. W pałacu dominowała czerwień. Katara miała dosyć tej czerwieni. Miała wrażenie że pali ją w oczy. Gdy tak szli Aang przerwał ciszę:
- Dziękujemy za zaproszenie na bal. To miło z twojej strony. Myśleliśmy że masz teraz tyle obowiązków że aż zapomniałeś o nas.
- Nie jest łatwo zapomnieć o was- przyznał Zuko.
- A co z Ozaiem? Powiedział ci coś na temat twojej mamy?- spytała Katara.
- Nie, nic nie mogę z niego wydusić. Rozmowa z nim nic nie daje. To tak jak walić głową o ścianę. Chyba przejdę na inne metody…- odpowiedział Zuko.
- Nie! Zuko nie rób tego!- krzyknął Aang.
- Bez nerwów panie Guru Dobry Uczynek.- powiedział Zuko- Masz racje ale to ostateczność. Wiem… nie powinienem, ale tak czy siak zasłużył na to. I tu nie chodzi o mnie ale o miliony ludzi którzy ucierpieli przez te wojnę.
- A ja cie rozumiem.- powiedział Sokka.- Jednak, no wiesz… mimo wszystko to twój ojciec.
- A możemy zmienić temat???- spytał Aang- Nie będziemy gadać cały czas o twoim ojcu, no nie?
- Masz racje.- stwierdził Zuko.
- A w mieście nie wybuchają zamieszki?.- spytała Toph- Twój ojciec miał sporo zwolenników no i napewno niektórym żołnierzom nie gra to że ty przejąłeś władzę w Królestwie.
- Początkowo po zakończeniu wojny wybuchały i to dosyć często. Nie zdziwiłby mnie fakt gdyby powstał bunt niektórych żołnierzy.- powiedział Zuko.
- Mamy zamiar przejść się po mieście. Jakby coś wybuchło niepotrzebnego damy rade. Jesteśmy w końcu Drużyną Avatara.- powiedziała Katara.
- Zawołam służbę, pokażą wam wasze pokoje a za godzine widzimy się na dziedzińcu koło stawu z żółwiokaczkami.- powiedział Zuko po czym zawołał służbę.
***
Gdy wszyscy zebrali się w umówionym miejscu Zuko zapytał gości:
- To… co tam u was słychać?
- Od dwóch miesięcy nic się nie działo. Zadomowiliśmy się wszyscy w Świątynii Powietrza.- powiedział Aang- Jednak wczoraj stało się coś na moim treningu. Sam nie wiem jak to nazwać… utratą kontroli nad żywiołami…
Aang nie dokończył. Zuko przerwał mu:
- Jak utratę kontroli nad żywiołami?!
- Normalnie. Katara i Iroh byli świadkami. Najpierw nie mogłem utworzyć kuli wodnej a po krótkiej przerwie stworzyłem taką falę nad którą nie umiałem zapanować- odpowiedział Aang.
- A co z resztą?- spytał Zuko.
- Z ogniem to samo a ziemi nawet nie sprawdzałem. Jedynie z powietrzem było dobrze.- odpowiedział Aang.
- To dziwne. Może to przez to że nie ćwiczyłeś przez te dwa miesiące- zasugerował Zuko.
- Może…- pomyślał Aang.
- Nie przejmuj się. Ja dalej muszę ćwiczyć podstawy. Daleko mi do prawdziwego Władcy Ognia. A z błyskawicą dalej to samo.- pocieszył przyjaciela Władca.- A tobie Kataro jak idzie nauka?
- Dobrze. Mistrz Paku dużo mnie nauczył.- odpowiedziała.
- A co z mocą uzdrawiania? Ćwiczysz ją?- spytał Zuko.
- Nie. Narazie nie. Może kiedyś.- powiedziała Katara.
- A jak inne narody przyjmują twoje plany pokojowe?- spytał Sokka.
- Dobrze. Podpisaliśmy pokój z Plemionami Wody i Królestwem Ziemi. A co do Nomadów Powietrza… Jest problem. Jedynym chodzącym nomadem jest Aang. A armii nomadów to raczej nie stworzysz- powiedział Zuko zwracając się do Aanga.
- Narazie nie. Nie musicie się obawiać że stworzę jakąś niezwyciężoną armię i pokonam was- zaśmiał się Aang.- No chyba że zamiast tworzyć armię wstąpie w Stan Avatara. Mielibyście mały kłopot…
- Mały?! Ty to nazywasz małym kłopotem!- powiedział Zuko śmiejąc się. Na słowa Zuko wszyscy wybuchli śmiechem. Każdy miał już w głowie widok Aanga w Stanie Avatara, który niszczy Stolicę Narodu Ognia.
- Eee tam, nie musisz się mnie obawiać. W końcu współpracujemy ze sobą, a ty należysz do Drużyny Avatara- powiedział Aang.
- Wiem, no ale po tym jak próbowałem cię złapać. Zresztą nie tylko ja…- powiedział Zuko.
- A to to przeszłość. Było minęło…- stwierdził Aang.
- Zuko, my już może pójdziemy na miasto. Później przyjdziemy z powrotem.- zaproponowała Katara.
- Jasne. Idźcie. I tak mam na biórku tonę papierów do podpisania…- powiedział Zuko z niechętną miną na samą myśl o stosie dokumentów leżących na jego biórku.
***
Aang, Katara i Toph wyszli na miasto. Było bardzo tłoczno. W końcu to Stolica Królestwa Ognia. Mnóstwo bazarów i targów było tam. Spokojne, tłoczne miasto żyło swoim życiem. Nikt nie przypuszczał że w tak sopokjnym mieście mogą mieć miejsce bunty żołnierzy.
Avatar z dwoma przyjaciółkami weszli do cukierni. Mieli ochotę coś przekąsić. Popularne były ciastka wróżbą. Kupili trochę. W wielu miastach w Królestwie Ziemi można było spotkać żebrzących. Tutaj wszyscy byli zadbani. Każdy miał wystarczającą ilość pieniędzy. Nikomu niczego nie brakowało.
Gdy skończyli zajadać się ciastkami zobaczyli grę z trzema kubkami. Toph przypomniała sobie jak zorobiła kupę pieniędzy w Królestwie Ziemi poprzez hazard. Katara i Aang z niepokojem zobaczyli jak Toph rusza w kierunku niewielkiego tłumu zebranego wokół tej gry. Toph wyciągła swoją sakiewkę pełną pieniędzy. Wzięła garść monet i zapłaciła. Wszyscy byli ciekawi jak niewidoma dziewczyna wygra pieniądze. Suma była dość pokaźna. Do wygrania 300 sztuk złota. Nic dziwnego że wszystkich ciągło do gry.
Właściciel stosika mieszał kubki jak tylko się da. W końcu przestał. Nie wierzył żeby dziewczyna wygrała. Nie wiedział jednak że to mag ziemi. Toph natychmiast wskazała kubek pod którym znajdował się szczęśliwy kamyk. Właściciel zbladł. Krzyknął: ” To niemożliwe!!! Jak ona to zrobiła?! Przecież jest ślepa…” Tłum zebrany wokół wydał głośny jęk podziwu. Natychmiast Toph dostała gorące brawa. Zabrała sakiewkę ze złotem i wróciła do przyjaciół. Właściciel dalej był w szoku. Ze zmarszczonym czołem zbierał się do domu bełkocząc coś pod nosem.
- Hahaha…, jak dawno tego nie robiłam!- zaśmiała się Toph- To mi przypomina nasze dawne przygody.
- Ej, a co wy na to bym odwiedził szkołę do której chodziłem?- spytał Aang z uśmiechem na ustach.
- Jasne, spotkasz swoją przyjaciółkę. Poza tym nie musimy się dłużej ukrywać- powiedziała Katara- Spójrz na ludzi. Wszyscy wiedzą kim jesteśmy.
- Taa… w szczególności po naszych strojach- skomentowała Toph.
- Mam nadzieje że nauczyciele nie będą mieli mi za złe za to że urządziłem w naszej jaskini potańcówkę- powiedział Aang.
- Na pewno nie. No chyba że chodzi o tego mięśniaka z którym miałeś lekkie problemy- odpowiedziala Toph.
Katara i Toph postanowiły zaczekać na Aanga.
Trwała przerwa gdy Aang wszedł na plac. Zapadła głęboka cisza. Wszyscy się na niego patrzyli. Dawniej widzieli go jako Kuzona a teraz był po prostu Aangiem, Avatarem który wprowadził pokój. Aangowi uśmiech zszedł z twarzy. Zaczął się martwić że nie jest tu mile widziany. Nagle usłyszał krzyk gromadki osób które biegły do niego:
- Kuzon!
Cała jego klasa podbiegła by przywitać go.
- Właściwie nie mówcie do mnie Kuzon. Jestem Aang.- powiedział chłopak.
Wśród tłumu dzieci z Narodu Ognia zobaczył swoją dawną przyjaciółkę. No i jej chłopaka. Gdy tylko chłopak go zobaczył wybuchła w nim wściekłość.
- No i co ty zrobiłeś!- krzyczał tak że było go słychać na całym placu- Przez ciebie rzuciła mnie!
Po tych słowach ruszył do boju. Aang nie chciał z nim walczyć. Unikał tylko jego ciosów za pomocą magii powietrza. Jego przeciwnik zupełnie zapomniał że walczy z najpotężniejszym człowiekiem na świecie.
Chłopak podniósł skałę i rzucił nią w Aanga. W tym czasie wokół nich zebrali się wszyscy uczniowie. Aang bez trudu zniszczył kamień za pomocą magii ziemi. Wszyscy uczniowie otwarli szeroko oczy ze zdziwienia.
Nagle przeciwnik Aanga wyczarował na ręce kulę ognia. Zaczerpnął wody z fontanny która osłoniła go przed ogniem. Przeciwnik dalej rzucał płomieniami. Uczniowie bali się. Wszyscy myśleli że kule ognia trafią w któregoś z nich i poparzą. Ostatecznie Aang musiał zwalczyć ogniem ogień. Nie było innego sposobu. W pewnej chwili Aang przeskoczył za przeciwnika. Użył magii ziemi by ten nie mógł się ruszyć. Za pomocą magii wody otoczył chłopaka poręczą wodną która wnet zamieniła się w lud. Skuł w ten sposób ręce przeciwnika. Potem pociągnął go do tyłu. Tak że wygiął mu ręce. Nim chłopak zdążył się zorientować Aang utworzył ziemny słup który unieruchomił mu ręce. Aang otrzymał gromkie brawa.
Nagle wszyscy uciekli. Zobaczyli dyrektora szkoły. Dyrektor ucieszył się na jego widok.
- Ach, witaj Avatarze.- powiedział. Spojrzał na bok i zobaczył jednego z uczniów szamaczącego i próbującego uwolnić się z ziemi. Aang uderzył lekko nogą o ziemię. Uwolnił swojego przeciwnika.
- Dzieńdobry. Przepraszam za to zajście. Chciałem odwiedzić przyjaciół ze szkoły. Proszę nie karać go.- powiedział Aang zerkając na przeciwnika.
- Muszę. To nie dopuszczalne.- powiedział dyrektor.
- Nie ma potrzeby. Przeze mnie stracił dziewczynę więc chociaż tyle mogę dla niego zrobić- powiedział Aang.
- Kogo szukasz?- spytał dyrektor.
- Przyjaciółki z klasy. Ma na imię: On Ji.- powiedział Aang.
- Jest chora. Została zwolniona z lekcji przez rodziców. Chciałbyś adres?- spytał dyrektor.
- Tak.- odpowiedział Aang.
- Chodź do gabinetu. Znajdę adres i napisze ci go.- powiedział dyrektor.
Szli przez długi szkolny korytarz. Wszystko w narodowych barwach. Dotarli do pokoju dyrektora. Po chwili podał Aangowi adres. Aang podziękował i opuścił szkołę. Pozostawił nie małe wrażenie w szkole. Wszyscy o nim mówili, a w szczególności po jego walce z dawnym znajomym.
- I co?- spytała Katara gdy Aang wyszedł ze szkoły.
- Mamy iść pod ten adres.- odpowiedział po czym podał jej kartkę z adresem.
- To niedaleko stąd!- powiedziała Katara.
Szli od szkoły niewielki kawałek. Znaleźli się pod domem On Ji. Katara i Toph usiadły na fontannie która znajdowała się obok domu On Ji.
Aang zapukał. Otworzyli rodzice On Ji.
- Dzień dobry- przywitał się Aang- Zastałem On Ji?
- Jest chora. Ale ty nie jesteś z jej klasy?- spytała mama On Ji.
- To długa historia- powiedział Aang- Byłem dwa dni w jej klasie a potem musiałem uciekać.
- Jak to?- spytali rodzice On Ji- No bo jestem Avatarem no i musiałem uczyć się magii ognia a potem pokonać Ozaia.- powiedział Aang.
Po minach mamy i taty On Ji widać było że mu nie wierzą.
- Taa…jasne a ja jestem Władca Ognia Zuko- powiedział ojciec On Ji- Udowodnij.
Po tych słowach Aang utworzył kulę ognia na dłoni. Zgasił ją. Zaczerpnął wody i kierował nią we wszystkie strony. Potem uderzył lekko nogą w ziemię. Natychmiast powstał słup ziemi, który Aang rozkruszył bez problemu.
- Chyba nie musze wam udowadniać że władam nad powietrzem?- spytał Aang podczas gdy rodzice On Ji patrzyli ze zdumienia.
- Dobrze, zapraszamy.- powiedziała mama On Ji nie mogąc złapać z wrażenia oddechu.
Aang wszedł do domu On Ji. Barwy narodowe panowały tutaj tak samo jak w pałacu czy szkole. Mama wchodząc do jednego z pokoi powiedziała:
- On Ji masz specjalnego gościa.
- Tak, jakiego?- spytała córka.
- Zobaczysz.- powiedziała matka On Ji po czym odeszła.
Aang wszedł do pokoju.
- Kuzon!!! Co ty tutaj robisz? I czemu masz taki strój?- spytała dziewczyna. Nie wiedziała że Aang jest Avatarem.
- Cześć On Ji. Przyszedłem cię odwiedzić. Byłem u mojego przyjaciela Zuko…- powiedział Aang, jednak On Ji przerwała mu.
- Władca Ognia Zuko to twój przyjaciel?- spytała z szeroko otwartymi oczami.
- Dokładnie od kilku miesięcy.- powiedział Aang.
- A co to za strój? Występujesz w jakimś przedstawieniu czy co?- spytała On Ji.
- Nie. Jestem nomadem powietrza. Niestety ostatnim. To tradycyjny strój nomadów…-powiedział Aang jednak On Ji znowu mu przerwała.
- Przecież oni zostali zabici przez żołnierzy.- powiedziała z niedowierzaniem.
- Tak, jednak ja ocalałem.- powiedział Aang.
- Ale to było jakieś 100 lat temu…- powiedziała On Ji.
- Dobra postaram ci krótko to opowiedzieć:
Uciekłem ze Świątyni ponieważ mieli mnie przenieść. Miałem doskonalić swoje umiejętności ponieważ jestem Avatarem.- powiedział Aang, który kontynuował- Trafiłem na morzu na sztorm. Ja i mój latający bizon zostaliśmy wciągnięci do wody. Wszedłem w Stan Avatara i użyłem połączenia magii wody i powietrza. Utknąłem w górze lodowej wraz z moim bizonem. 100 lat później odnaleźli mnie moi przyjaciele z Bieguna Południowego a potem uwolnili. Wędrowałem po całym świecie by nauczyć się magii: wody, ognia i ziemi by potem przerwać wojnę.- zakończył Aang.
- Kuzon, jakoś ci nie wierzę…-powiedziała On Ji myśląc że jej przyjaciel żartuje.
- Nie żartuje. Chyba że mam ci znowu udowodnić. Jednak magii ziemi to ja ci tutaj nie udowodnię chyba że masz jakieś kamyki?- spytał Aang.
- Mam.- powiedziała On Ji.
Dziewczyna wstała podbiegła do małej skrzyneczki i wyciągnęła kilka kamyków. Podała je Aangowi.
Chłopak wziął kamyki do ręki. Uniósł je za pomocą magii ziemi. Każdy ruch palcami chłopca był naśladowany przez kamienie. On Ji nie wierzyła własnym oczom.
Aang zobaczył szklankę wody. Odłożył kamyki do skrzyneczki po czym za pomocą magii wody wyciągnął wodę ze szklanki którą mógł manewrować w każdą stronę. Dziewczyna nie dowierzała. Poprosiła by pokazał jej magię ognia. Chłopak na otwartej dłoni wyczarował płomień który potem zgasił. Na stolika obok łóżka On Ji stała gorąca herbata.
- Patrz uważnie na parę- powiedział Aang, po czym dmuchnął w herbatę. Okazało się że herbata całkowicie ostygła.
- Wow…- powiedziała On Ji. Napiła się łyka herbaty. Wystygła zupełnie.
Po chwili ciszy powiedziała:
- Czemu nie powiedziałeś mi że jesteś Avatarem?
- Nie mogłem się ujawniać. Miałem paru wrogów. Byłem w samej stolicy narodu ognia- powiedział Aang- Jak ty sobie to wyobrażasz? Że chodzę ze strzałką na głowie. Od razu by mnie poznali.
- Pamiętam te twoje uniki gdy walczyłeś z moim chłopakiem.- przypomniała sobie On Ji- Byłeś niesamowity. Szkoda że zniknąłeś tak nagle na tej potańcówce…
- Wiem, ale miałem ryzykować wsadzenie do poprawczaka?- spytał ją Aang i po chwili dodał- Miałem ważniejsze sprawy. Musiałem zniknąć by uczyć się magii ognia…
- Rozumiem to Kuzon…- powiedziała On Ji- Mów mi Aang. Teraz już się nie ukrywam. Tamto imię było fałszywe.- powiedział Aang- Czemu rzuciłaś tego chłopaka?
- Byłeś taki miły a on potraktował cię jak śmiecia- powiedziała cicho On Ji- A zresztą wszystkich tak traktował.
- Mi już raczej nie zagraża. Byłem u ciebie w szkole- powiedział Aang.
On Ji ze zdziwienia znowu otworzyła szeroko oczy.
- Naprawdę? I on cię zaatakował, prawda?- spytała On Ji.
- Tak, jednak dogadałem się z dyrektorem. Jakoś sobie poradziłem. Wierz mi on to pestka w porównaniu z Ozaiem- powiedział Aang.
- Masz rację. Ozai w końcu był Władcą Ognia.- powiedziała dziewczyna.
- Muszę już iść. Przyjaciółki na mnie czekają.- powiedział Aang- Ale nie martw się… będziemy pisać listy a ja czasami będę przylatywał do Zuko to i ciebie odwiedzę.
Dziewczyna posmutniała.
- Dobrze, to żegnaj Aang.- powiedziała On Ji.
Aang, wyszedł z pokoju. Pożegnał się z rodzicami On Ji. Wyszedł.
- I jak było?- spytała Katara gdy tylko go zobaczyła.
- Bardzo dobrze. Pogadaliśmy. Obiecałem że będę ją czasami odwiedzał i pisał do niej listy- powiedział Aang.- A wy co robiłyście?
- A co Katara może robić gdy zobaczy wodę?- spytała Toph- Czarowała nią trochę… Ochlapała mnie. I urządziłyśmy małą wojnę na czary. Woda kontra ziemia. No i ty przyszedłeś więc przestałyśmy.
- Cieszę się że się nie nudziłyście- powiedział Aang- To pochodzimy jeszcze troche po mieście?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz