Martwił się jednak tym swoim kolejnym nieudanym płomieniem. Spróbował po raz kolejny i nic nie wyszło. Chciał zaczerpnąć wody za pomocą magii. Też nic. Woda nawet się nie poruszyła. Zupełnie tak jakby nie był Avatarem.
Spróbował zasnąć. Szybko mu to poszło.
***
Rankiem niewielki tłok panował w szpitalu. Gdy Aang obudził się Katara i Toph nie spały. Reszta pacjentów również.
- No, no, no… Ktoś tu zaspał- powiedziała Toph.
- Aang, co tak długo spałeś?- spytała Katara- Zazwyczaj to ty wstajesz wcześniej od nas.
- Wiem. Miałem troche niespokojną noc…- odpowiedział Aang.
- Jak to?- spytały obie dziewczyny naraz.
- Słyszałem trzask drzwi- zaczął opowiadać Aang.- Wyszedłem na korytarz. Było ciemno więc utworzyłem płomień. Okazało się że nikogo nie było. Nagle usłyszałem kolejny trzask. Płomień na mojej ręce zgasł. Spróbowałem utworzyć drugi jednak nie udało się. Obróciłem się i nikogo nie było. Magia wody też mi nie wychodzi. Próbowałem kilka razy ale nic się nie stało. Woda nie drgnęła a ogień też się nie pojawił.
- A nie mógłbyś spróbować teraz?- spytała Katara.
- Jasne że mogę. Ale lepiej nie ogień…- powiedział Aang.
- Masz racje, jeszcze spalisz cały szpital- powiedziała Toph. Katara i Aang spojrzeli na nią ze złością. Jednak dziewczyna i tak tego nie widziała.
Aang spróbował utworzyć kulkę wodną. Woda nie drgnęła ani trochę.
- Co się ze mną dzieje?- spytał sam siebie zasmucony Aang.
- Nie martw się, będzie dobrze- powiedziała Katara. Sama jednak w to nie wierzyła.
- Łatwo ci gadać Kataro- powiedział Aang.- Będę próbował aż do skutku.
Chłopak wyszedł ze szpitala i usiadł przy fontannie. Woda pryskała na niego. Chłopak znowu spróbował utworzyć kulę wodną. Woda robiła swoje. Nie słuchała Avatara w ogóle. Tak jakby nigdy nie był Avatarem.
Chłopak zobaczył kilka kamyków. Miał pole do popisu. Rano przed szpitalem nie było ludzi. Aang był sam. Spróbował ruszyć kamyki. Niestety nic nie wyszło. Żaden z kamyków nie poruszył się. Ogień też nie pojawił się na ręce Aanga. ” Ja za niedługo oszaleję” pomyślał Aang.
Kiedy wrócił do szpitala na oddziale leżały tylko Katara i Toph. Zdał im relację z tego czego nie potrafi zrobić.
- A magia powietrza?- spytała Katara
- Nie wiem nie próbowałem.- wzdychnął Aang.
Wstał z krzesła, zamknął drzwi. Użył podstawowego ruchu do utworzenia wiatru. Nic się nie stało. To totalnie dobiło Aanga. Załamał się.
- Spokojnie Aang- pocieszała go Katara.
- Jak mam być spokojny kiedy straciłem panowanie nad żywiołami?!- krzyknął Aang.
- Rozumiem cię- powiedziała Toph- Może masz okres słabości?
- Nie. Nigdy go nie miałem. Wczoraj było normalnie a dzisiaj totalna porażka- powiedział zasmucony.
- Może to tkwi w twoim duchu…- zasugerowała Katara.- Myślę że to problem duchowy. Pójdź do świata duchów. Twoje poprzednie wcielenia powinny ci pomóc.
Aang wyszedł. Postanowił popytać się przechodniów gdzie magowie ognia medytują. Wszycy powiedzieli żeby udał się do Łąki Ognia. Było to zagranicą miasta. Aang spytał się żołnierzy gdzie to jest. Wskazali mu drogę.
Gdy Aang dotarł przyjął pozycję lotosu.
Łąka była święta. Pochodnie paliły się z każdej strony. Łąka ta prowadziła do Świątyni Ognia. Świątynia powstała kilka tysięcy lat temu. Od tego momentu mnisi strzegli Świątyni. Jednak było ich mało. W pewnym czasie Świątynia opustoszała. Mało kto ją odwiedzał. Jednak przed wybuchem wojny została odnowiona tak że z powrotem nadawała się do medytacji.
Po kilku minutach tatuaże Aanga zaczęły świecić. Miał zamknięte oczy. Szybko dostał się do Świata Duchów. Natychmiast spotkał swoje poprzednie wcielenie.
- Witaj Aang.- powiedział Avatar Roko.
- Witaj.- odpowiedział Aang- Chciałem zwrócić się o pomoc do ciebie. Mam problem z wszystkimi żywiołami. W ogóle nie moge tkać ognia, powietrza, wody i ziemi. Nie wiem co się stało. Władam nimi dopiero w Stanie Avatara ale nie mam zamiaru. W nocy straciłem zupełnie panowanie nad żywiołami. Nawet nie panuje nad powietrzem…
- Cóż, musiałeś stracić swoje połączenie z żywiołami.- odpowiedział Roko.
- Jak to?- spytał zaskoczony Aang.
- Jednak dziwi mnie fakt że nie możesz panować nad powietrzem. Jest to twój główny żywioł który jest częścią twojej duszy. Reszta żywiołów jest z pewnej strony mniej ważna. Każdy Avatar miał swój ulubiony żywioł. Jednak ja nigdy nie straciłem nigdy panowania nad żywiołami. Niestety nie mogę ci pomóc Aang…-powiedział Roko.
- To kto może? Kyoshi?- spytał zrozpaczony Aang.
- Spytaj się jej. Ja nic nie mogę zrobić.- powiedział Avatar Roko po czym zniknął.
W miejscu gdzie przed chwilą stał Roko pojawiła się Kyoshi.
- Witaj Aang. Mogę jakoś pomóc?- spytała Avatar Kyoshi.
- W sumie to mam problem. Straciłem łączność z wszystkimi żywiołami. Roko powiedział że nie może mi pomóc. Sam nie rozumiem czemu tak sie stało. Nawet nie panuje nad powietrzem.-powiedział Aang.
- Każdy żywioł jest częścią twojej duszy. Spróbuję ci pomóc- powiedziała Kyoshi.
Po czym dotknęła dwoma palcami ramię i środek głowy Aanga.Przymknęła oczy. Tatuaże Aanga zaświeciły tak jak w Stanie Avatara. Oczy Kyoshi również. Trwało to kilka sekund.
- To powinno ci pomóc- powiedziała Kyoshi- Odnowiłam twoje połączenie z żywiołami. Teraz musisz wracać. Musisz uważać by to połączenie nie zostało z powrotem zerwane.
- Jak mam to zrobić?- spytał Aang.
- Musisz odczuć w czasie medytacji że każdy żywioł jest częścią ciebie. Musisz stać się nim. Jeśli tego nie zrobisz tylko w Stanie Avatara będziesz mógł panować nad czterema żywiołami.- powiedziała Kyoshi.
- A co z powietrzem?- spytał Aang- To mój żywioł numer jeden. Też muszę odnawiać z nim łączność?
- Tak- odpowiedziała Kyoshi po czym zniknęła.
Aang usiadł z powrotem w tej samej pozycji i w tym samym miejscu co sie znalazł. Zamknął oczy.
***
Żar lał się z nieba. Było samo południe. Aang otworzył swoje oczy po czym wstał z ziemi. Musiał wracać do szpitala.
Super fajne opowiadania piszesz
OdpowiedzUsuń